Na czym polega dodruk pieniądza?
2 sierpnia 2020 3 minuty czytania
W związku z pandemią SARS-CoV-2, banki centralne zdecydowały się na wprowadzenie niestandardowych instrumentów polityki pieniężnej, których celem jest ratowanie gospodarki przed skutkami kryzysu. Jednym z takich zabiegów jest tzw. „luzowanie ilościowe” (ang. quantitative easing, QE), potocznie nazywane dodrukiem pieniądza. Jak działa dodruk pieniądza i jakie konsekwencje niesie? Tego dowiesz się z lektury tego artykułu.
Luzowanie ilościowe, czyli dodruk pieniądza
Luzowanie ilościowe odegrało ważną rolę w ostatnim kryzysie finansowym z 2008 roku. Właśnie wtedy zdecydowano, że najlepszym sposobem walki z kryzysem będzie dofinansowanie gospodarki. Program FED-u, polegający na skupie obligacji skarbu państwa, miał zapobiec utracie płynności przez kolejne banki i załamaniu całego systemu finansowego. To ten program znany jest dziś pod nazwą QE lub też luzowania ilościowego.
Od tamtych czasów wiele banków centralnych powtarzało ruchy USA, prowadząc luźną politykę monetarną. Najpierw obniżając stopy procentowe, często do poziomów ujemnych, a później zwiększając podaż pieniądza, czyli „drukując” coraz więcej waluty. Celem tego jest stymulowanie gospodarki i zwiększanie konsumpcji przy jednoczesnym wzroście inflacji.
Programy luzowania ilościowego są klasyfikowane jako niekonwencjonalne instrumenty kreowania polityki monetarnej przez banki centralne. Oznacza to, że ich wdrożenie znajduje uzasadnienie jedynie w ściśle określonych warunkach.
Dodruk pieniądza w praktyce
Drukowanie pieniędzy, jak wskazuje sama nazwa procesu, polega na zwiększeniu ilości pieniędzy znajdujących się aktualnie w obiegu gospodarczym. W obecnej sytuacji większość z nich trafia na finansowanie tarczy antykryzysowych wprowadzanych w związku z pandemią koronawirusa.
Wbrew pozorom, dodruk pieniędzy nie polega na fizycznym drukowaniu banknotów przez banki centralne. Zamiast tego, zwiększają one ilość pieniędzy w obiegu poprzez skupowanie obligacji skarbowych od banków komercyjnych z rynku wtórnego. Za wykreowane w taki sposób pieniądze bank centralny odkupuje papiery dłużne od banków. A zatem – banki odsprzedają bankowi centralnemu wcześniej zakupione obligacje za cenę określoną przez ich aktualną rentowność. W ten właśnie sposób, w zamian za obligacje, banki otrzymują wykreowane przez bank centralny pieniądze.
Cała operacja polega więc na zamianie aktywów w bardziej płynne. To a wsparcia dla banków, które w warunkach recesji miałyby problem z odsprzedażą swoich obligacji. To z kolei pozwala na zachowania stabilności przez sektor finansowy w czasie spowolnienia. Dodatkowo, skupowanie obligacji skarbowych przez bank centralny za wykreowane pieniądze powoduje też obniżenie ich rentowności, a zatem zmniejszenie kosztu długu państwowego.
Drukowanie pieniędzy przez NBP
W czasach obecnego kryzysu, czynnikiem pobudzającym inflację, jest bez wątpienia wzrost ilości pieniądza w obiegu. NBP przeznacza bowiem olbrzymie kwoty na wspieranie płynności sektora bankowego. Rząd natomiast próbuje aktywnie wspierać polskie przedsiębiorstwa. Do lipca, NBP na skup obligacji wydał równowartość ponad 100 mld złotych, co daje ok. 4,5 proc. rocznego PKB. Planowane jest przeznaczenie na ten cel kolejnych 30 mld złotych. Dodruk pieniędzy na taką skalę spowodował, że Polska może poszczycić się największą tarczą pomocy bezpośredniej dla przedsiębiorstw w całej Europie.
Konsekwencje drukowania pieniędzy – wizja inflacji
Jak jednak pokazuje historia, trudno przewidzieć skutki luzowania ilościowego, zwłaszcza w kontekście efektu inflacyjnego. Po całkowitym odmrożeniu gospodarki obieg pieniądza przyspieszy, a zatem wzrośnie też jego ilość, co może doprowadzić do ponownego, dynamicznego wzrostu inflacji.
Istnieją oczywiście warunki, w których dodruk pieniądza nie wpływa znacząco na poziom inflacji. Mowa tu o sytuacji, gdy równocześnie rozwija się gospodarka, a na rynku pojawia się spora ilość nowych towarów i usług. Gdy tak się jednak nie dzieje, do obiegu wprowadzony zostaje tzw. „pusty pieniądz”.
Stopa inflacji w Polsce
Z danych GUS opublikowanych na koniec czerwca wynika, że ceny towarów i usług konsumpcyjnych według szybkiego szacunku (tzw. flash) w porównaniu z analogicznym miesiącem ub. roku wzrosły o 3,3 proc. W stosunku do poprzedniego miesiąca wzrosły o 0,7 proc. Tymczasem jeszcze w kwietniu ceny towarów i usług konsumpcyjnych były o 3,4 proc. w ujęciu rdr. W maju wskaźnik ten jednak zmalał do 2,9 proc. Mamy więc do czynienia z kolejnym odbiciem. W okresie od stycznia do marca inflacja wahała się między 4,3 proc. a 4,7 proc. Dla przypomnienia cel inflacyjny wynosi 2,5%.
Zdaniem analityków bankowych, tak wysoki poziom cen odzwierciedla odbicie popytu po kwarantannie. Sama inflacja i towarzyszący jej spadek siły nabywczej pieniądza prawdopodobnie utrzyma się na relatywnie wysokim poziomie przez wakacje. Prognozowane spowolnienie dynamiki płac i wzrost bezrobocia, a więc słabszy popyt konsumpcyjny może zwiastować, że na przełomie roku inflacja znajdzie się poniżej celu inflacyjnego NBP.
Koszyk inflacyjny GUS
Do określania poziomu inflacji zastosowaniu znajduje indeks CPI (ang. consumer price index), pokazujący zmianę cen wybranych towarów i usług konsumpcyjnych w określonym czasie. Analizowane produkty i usługi noszą miano koszyka inflacyjnego. Są nimi dobra życia codzienne, którym przypisuje się określoną wagę.
Główny Urząd Statystyczny opublikował koszyk inflacyjny na 2020 r. W porównaniu do lutego 2019 r. żywność i napoje bezalkoholowe podrożały o 7,5 proc., napoje alkoholowe i wyroby tytoniowe o 4,1 proc., a użytkowanie mieszkania o 7,3 proc. Wzrosty zanotowały również inne kategorie towarów i usług.
Czytaj także:
- W co warto zainwestować w 2020 roku?
- Dlaczego deflacja nie jest korzystna?
- Czy lokaty pozwalają na zyski ponad inflację?
- Dlaczego bogaci się bogacą?
- Czy opłaca się kupować obligacje skarbowe w 2020 roku?
Małgorzata Dadok-Grabska
Od blisko 15 lat zajmuje się kreacją wartościowych treści, ze szczególnym zamiłowaniem do tematów związanych z finansami osobistymi, inwestycjami czy rynkiem nieruchomości. Wierzy, że odpowiednie zarządzanie posiadanym kapitałem pozwala na budowanie majątku zabezpieczającego przyszłość. Nigdy nie traci umiejętności elastycznego podejścia oraz chęci do poszukiwania nowych rozwiązań. Doświadczenie zawodowe zdobywała pracując w branży mobile marketingu oraz nowych technologii. Od ponad 4 lat prowadzi własną działalność. Prywatnie miłośniczka dekoracji wnętrz i home stagingu.