Jak „szturchnięcia” skłaniają nas do lepszych decyzji finansowych
19 października 2021 4 minuty czytania
Przełomowa książka „Impuls” Richarda Thalera, laureata nagrody Nobla z ekonomii (2017) i Cassa Susteina, profesora na Wydziale Prawa Uniwersytetu Chicagowskiego to niezwykły podręcznik, pokazujący co wpływa na podejmowanie przez nas właściwych decyzji, dotyczących zdrowia, dobrobytu i szczęścia osobistego.
Dlaczego potrzebujemy szturchnięć?
„Impuls” wprowadza nas w teorię szturchnięć (angielski tytuł książki to „Nudge”, czyli „szturchnięcie”), które będą nakłaniały nas do podejmowania dobrych decyzji ekonomicznych. Przykładem może być np. obowiązkowe ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej, czy automatycznie odprowadzane przez pracodawcę składki emerytalne. Zdaniem Thalera i Susteina bardzo tych „szturchnięć” potrzebujemy – nie jesteśmy bowiem w swoich działaniach racjonalni. Jak takie impulsy pomagają nam podejmować lepsze decyzje?
Dlaczego oszczędzamy za mało?
Zdaniem autorów oszczędzamy za mało przede wszystkim dlatego, że ulegamy pokusom, a także kierujemy się automatyzmami. Na przykład, stale kupujemy kawę i obiad w tym samym barze naprzeciwko pracy, choć w lokalu jedną przecznicę dalej moglibyśmy praktycznie te sam zestaw otrzymać trochę taniej.
Strategie samokontroli
Aby uchronić się przed pokusami i kosztownymi nawykami, narzucamy sobie różne wewnętrzne „szturchnięcia” – strategie samokontroli. Kiedyś, jeszcze przed okresem kart kredytowych, w USA
modne były „kluby świąteczne”. Były to proponowane przez banki konta, które zakładało się w listopadzie. Klient zobowiązywał się odkładać miesięczną kwotę, której nie mógł wyjąć z konta przed
listopadem kolejnego roku. Dzięki temu był pewien, że starczy mu pieniędzy na przygotowanie świat rok później. Te pieniądze były nieoprocentowane, więc z punktu widzenia zwykłego rachunku
ekonomicznego było to działanie nielogiczne – a jednak bardzo popularne, bo dające możliwość zapanowania nad pokusą przepuszczania pieniędzy.
Program oszczędnościowy
Innym impulsem tego typu może być program oszczędnościowy wprowadzany przez firmy dla pracowników. Zwykle zatrudnieni niechętnie przeznaczają środki na takie programy, a jeśli już – to
deklarują małe kwoty. Rozwiązaniem okazało się wprowadzenie w jednej z firm programu „jutro oszczędzaj więcej”, który zakładał, że zobowiązujemy się do podwyżki stopy oszczędzania, kiedy
wzrośnie nam wynagrodzenie. Ponieważ zwykle chętniej podejmujemy decyzje o oszczędzaniu, jeśli ma ono nastąpić dopiero w przyszłości, pracownicy częściej z niego korzystali i w perspektywie
wieloletniej, po kilku podwyżkach, mieli większe oszczędności. Wiedzeni siłą inercji, nie rezygnowali z raz założonego programu i przez to stopa ich oszczędności stale rosła.
Jak na co dzień myślimy o pieniądzach?
Księgowanie mentalne
Jedno z badań zrealizowane na początku XXI w. w USA ujawniło, że przeciętny amerykański dom ma 5 tysięcy oszczędności na koncie przynoszącym ok. 5% zysku rocznie oraz 3 tysiące salda na
kartach oszczędnościowych kosztującego nas na nawet 18% odsetek. Wydawałoby się, że dla większości tych gospodarstw nie byłoby nic prostszego, jak spłacenie kredytu swoimi oszczędnościami. Jednak ogromna większość rodzin nie korzysta z tej możliwości. Dlaczego tak się dzieje? Powodem jest zjawisko księgowania mentalnego, które każe nam rozdzielać w myślach posiadane pieniądze na różne osobne „konta”. Na przykład – konto na przyjemności i konto na inwestycje.
Czy to racjonalne?
W powyższym przykładzie dług na karcie kredytowej nie może być pokryty oszczędnościami z konta oszczędnościowego, bo uważamy, że to pieniądze „na czarną godzinę”, które są nietykalne. W ten sposób przepłacamy za kredyt i tracimy, bo nie jesteśmy w stanie pogodzić się z naruszeniem istniejącej tak naprawdę w naszych myślach „żelaznej rezerwy” finansowej. Jednak zdaniem autorów księgowanie mentalne samo w sobie nie musi być złe. Zwykle ma wiele korzyści, jest rodzajem naszego wewnętrznego „szturchnięcia”. Odwrotnie niż w powyższym przykładzie pozwala narzucić nam samoograniczenia, które skutecznie „ratują” nasze środki finansowe. Niektórzy hazardziści chowają pieniądze do dwóch kieszeni. W jednej kieszeni trzymają przyniesione pieniądze, w drugiej – które właśnie wygrali. Swobodnie obracają wygranymi pieniędzmi, ale niechętnie sięgają po kieszeń z gotówką, którą wnieśli do kasyna. W ten sposób redukują ryzyko większej straty.
Jak podejmujemy decyzje giełdowe?
Gra na giełdzie
Thaler i Sustein piszą o decyzjach podejmowanych w grze na giełdzie. Przekonują, że wielu z nas nie inwestuje w akcje, bo ma błędne wyobrażenie o ryzyku tej formy inwestowania. W perspektywie 20- letniej gra na giełdzie zawsze, według wyliczeń autorów, jest bardziej zyskowna niż np. inwestycja w obligacje. Jednak ludzie są niechętnie nastawieniu do straty – nienawidzą tracić prawie dwa razy tak bardzo, jak lubią zyskiwać. Wielu inwestorów, którzy monitorują stan swoich akcji w trybie dziennych (pokusa aby tego nie robić, jest zbyt silna), bardzo przeżywa wszystkie krótkoterminowe straty, które w perspektywie długiego okresu nie mają wielkiego znaczenia. Emocje straty z tym związane są na tyle silne, ze nie przeznaczają większych środków na grę na giełdzie, aby unikać tych negatywnych doświadczeń.
Strategie dywersyfikacji
Rozsądni gracze giełdowi stosują strategie dywersyfikacji. Zasadniczo nie jest to zły pomysł, ale wielu ludzi stosuje dywersyfikacje naiwne, sprzecznie ze zdrowym rozsądkiem. Czyli na przykład inwestuje środki równo pomiędzy te opcje, które ma do wyboru – to tak zwana naiwna dywersyfikacja 1/n. Tymczasem warto, na przykład, sprawdzać jakie są korelacje pomiędzy wynikami środków z różnych portfeli i w ten sposób optymalizować relację pomiędzy oczekiwanym zyskiem, a ryzykiem.
Jakie impulsy przyczyniają się do lepszej dywersyfikacji środków?
Na przykład, fundusze oferują opcje domyślne, tak zwane plany „stylu życia”, dając nam do wyboru 3 opcje: konserwatywny, umiarkowany i agresywny. Nam pozostaje tylko wybrać ten pasujący do naszego apetytu na ryzyko. Inną możliwością jest oferowanie planu „funduszu docelowej dojrzałości”. Taki plan ma w nazwie rok, np. 2030, 2040 itd. Uczestnik wybiera fundusz, który pasuje do daty jego spodziewanego przejścia na emeryturę. Menedżerowie takich funduszy wybierają stopień ryzyka i stopniowo zmieniają alokację w kierunku inwestycji konserwatywnych wraz ze zbliżaniem się docelowej daty. „Szturchnięcia” tego typu jak opcje domyślne funduszy inwestycyjnych naprawdę działają na naszą korzyść!
Książka:
Richard H. Thaler, Cass R. Sustein, Impuls. Jak podejmować właściwe decyzje dotyczące zdrowia,
dobrobytu i szczęścia, Zysk i S-ka, 2017.
Redakcja Social.Estate
Zespół redakcyjny Social.Estate, który przygotowuje dla Ciebie najciekawsze newsy ze świata gospodarki, finansów osobistych i nieruchomości.