Milardowa „zaliczka” poprawia humor inwestorom
14 grudnia 2020 1 minuta czytania
Wszyscy pamiętamy rok 2008 i szereg interwencji rządu USA, które miały przywrócić stabilność amerykańskiego systemu finansowego. Słynny Plan Paulsona, który zakładał wykupienie „złych długów” banków i ubezpieczycieli miał wpompować w sektor finansowy 700 miliardów dolarów. W tamtych czasach suma ta wydawała się wręcz niewyobrażalna. Dziś nie robi na nikim już wielkiego wrażenie.
Pandemia wymusiła bowiem interwencje rządów na całym świecie na niespotykaną skalę. W USA w zeszłym tygodniu Kongres szedł w kierunku popieranego przez obie partie pakietu pomocowego, który Joe Biden nazywał „zaliczką”.
Bagatela – 900 miliardów dol., a przecież Partia Demokratyczna mówiła o 2,2 bln i nawet Republikanie przed wyborami oferowali więcej niż 1 bln USD.
Na te pieniądze giełdy czekają jak na mannę z nieba. To tym oczekiwaniom podporządkowane są nastroje inwestorów.
Niespecjalnie zdziwiło więc analityków, że 4 grudnia opublikowanie słabych wyników z rynku pracy USA zaskutkowało….. wzorem indeksów na Wall Streeet. Gracze się ucieszyli, bo stwierdzono, że tak słaby rynek pracy wymusi na administracji i Fed wdrożenie kolejnych pakietów pomocowych.
Otóż właśnie. Zdążyliśmy się przyzwyczaić, że „niewidzialna ręka rynku” nie do końca działa. Raczej jest to “potężna ręka regulatora”. Silne banki centralne, takie jak ten amerykański, mogą dodrukować dowolną liczbę pieniądza – zapłacą w przyszłości podatnicy. Inny przykład: Bank Japonii stał się, oczywiście również na skutek pandemii, największym inwestorem w Japonii (patrz wykres). Ma akcje o wartości ponad 45 bilionów jenów!
„Im gorzej tym lepiej?”. Warto tę zasadę pamiętać, budując swój portfel inwestycyjny.
Redakcja Social.Estate
Zespół redakcyjny Social.Estate, który przygotowuje dla Ciebie najciekawsze newsy ze świata gospodarki, finansów osobistych i nieruchomości.